Bielscy stróże prawa tylko we wrześniu zatrzymali aż 46 poszukiwanych przez sąd lub prokuraturę. Policjanci tropią poszukiwanych aż do skutku. I ten skutek zwykle jest dla nich nagły, zaskakujący i zawsze nieprzyjemny. Lepiej zgłosić się samemu. I to lepiej dla samych poszukiwanych, bo niekiedy wpadają w niecodziennych sytuacjach...

W nocy z niedzieli na poniedziałek na numer alarmowy zadzwonił nietrzeźwy 58-letni bielszczanin, który twierdził, że pomiędzy nim i jego znajomym w rejonie stacji paliw przy bielskiej ulicy Daszyńskeigo miało dojść do sprzeczki i przepychanki, ponieważ zgłaszający nie potrafił podać dyspozytorowi numeru alarmowego wszystkich potrzebnych informacji, a ze zgłoszenia wynikało, że mogło dojść do pobicia, na miejsce zostali skierowani policjanci z czwartego komisariatu. Mundurowi ustalili, że nie doszło do pobicia. Po sprawdzeniu 58-latka w policyjnej bazie danych okazało się natomiast, że jest poszukiwany przez sąd. Miał do odsiadki karę 4 miesięcy pozbawienia wolności. Nazajutrz został zgodnie z dyspozycją sądu doprowadzony do zakładu karnego.

Inny mieszkaniec Bielska-Białej wpadł podczas domowej awantury, do której zostali wezwani mundurowi z bielskiej dwójki. Kiedy nad ranem w jednym z bloków przy ulicy Bystrzańskiej ciszę nocną przerwały odgłosy awantury, wezwano Policję. Na miejscu mundurowi uspokoili głośnych lokatorów, a po ich wylegitymowaniu okazało się, że 39-letni bielszczanin ma do odbycia karę 4 miesięcy pozbawienia wolności. Zgodnie z poleceniem sądu zawartym w nakazie doprowadzenia poszukiwany trafił do zakładu karnego.

Niechlubny „rekordzista” ostatniego tygodnia miał do odsiadki karę 3 lat i 7 miesięcy pozbawienia wolności. Wpadł w ręce stróżów prawa z Komisariatu Policji w Szczyrku. Mundurowi dostali zgłoszenie od personelu jednego z domów weselnych przy ulicy Beskidzkiej. Według zgłoszenia upojony alkoholem mężczyzna krzątał się pomiędzy mostem nad potokiem a jezdnią i było ryzyko, że może wpaść pod samochód lub do koryta potoku. Mundurowi sprawdzili jego stan trzeźwości. Wydmuchał ponad 3,5 promila alkoholu. Po sprawdzeniu danych mężczyzny okazało się, że jest poszukiwany listem gończym. Po nocy spędzonej w policyjnym areszcie trafił do zakładu karnego.

Lepiej zgłosić się samemu…

Policjanci szukają aż do skutku. I ten skutek zwykle jest dla osób poszukiwanych nagły, zaskakujący i zawsze nieprzyjemny. Może nastąpić podczas kontroli drogowej, legitymowania na ulicy, podczas wakacji spędzanych razem z rodziną lub służbowej podróży. Poszukiwany jest zatrzymywany i natychmiast doprowadzany do najbliższej jednostki Policji, a zwykle już następnego dnia, do zakładu penitencjarnego. Nie ma już czasu na załatwianie i porządkowanie swoich spraw rodzinnych i zawodowych. Kiedy policjanci zatrzymują osobę poszukiwaną w sytuacjach takich jak rodzinne wakacje czy podróż narażeniu na stres związany z zatrzymaniem są również bliscy osoby poszukiwanej, często także małoletnie dzieci, które nie zawsze rozumieją sytuację. Dlatego — między innymi — lepiej zgłosić się samemu do najbliższej jednostki Policji.